W paczce wakacyjnej od marki Lirene otrzymałam kilka produktów z serii Bronze Collection, które mają za zadanie przybrązowić naszą skórę w kilka godzin, bez dużego wysiłku. Marka wyszła na przeciw konsumentkom i zastosowała różne formuły kosmetyków (pianka, balsam, krem), aby każda z nas mogła wybrać odpowiednią dla siebie konsystencję i szybkość działania.
Wodoodporny, jaśminowy olejek do opalania SPF 30 od Lirene to jedyny z produktów, który dziś pokażę, który pomoże nam uzyskać opaleniznę, ale w sposób naturalny. Wysoki faktor olejku (SPF 30), filtry UVA i UVB skusiły mnie do tego by zabrać go ze sobą na urlop, który zbliża się wielkimi krokami. Buteleczka jest więc jeszcze cała, a jedynie co mogę o nim powiedzieć, to że ma nieziemski zapach.
[Edit 06.11.2016r.] - jestem już po wakacjach, podczas których zużyłam cały olejek - spisał się świetnie, polecam :) Na moim Instagramie małe, wakacyjne wspomnienie z tym produktem ... -> TUTAJ
[Edit 06.11.2016r.] - jestem już po wakacjach, podczas których zużyłam cały olejek - spisał się świetnie, polecam :) Na moim Instagramie małe, wakacyjne wspomnienie z tym produktem ... -> TUTAJ
Dostępny TUTAJ
Moim ulubieńcem okazał się na razie krem samoopalający do twarzy (dostępny TUTAJ) i ciała oraz pianka (o której za chwilę). Krem potrafi wyczarować piękną, naturalną opaleniznę. Efekt jest długotrwały (do 7 dni - u mnie utrzymuje się w dobrym stanie do 5 dni), a złocisty kolor jest widoczny po ok. 2-3h od aplikacji. Krem na na tyle przyjemną konsystencję, że używam go też na okolice twarzy.
Pianka samoopalająca Lirene (dostępna TUTAJ) przypomina mi nieco znane mi już produkty od Vita Liberata oraz Bielendy, których używałam w poprzednim roku (ciekawych odsyłam TUTAJ po więcej informacji). Produkt Lirene różni się jednak od nich barwą (pianka jest biała, a w pozostałych dwóch przypadkach była brązowa) i jest bardzo mokra. Pianki najlepiej aplikować rękawicą, aby nie zafarbować sobie dłoni ani nie zrobić nieestetycznych smug. Produkt aktywuje kolor już po 1h od aplikacji. Polecam piankę nałożyć na noc, a rano wziąć porządny prysznic aby pozbyć się nadmiaru koloru (który może pobrudzić ubrania oraz niezbyt przyjemnego zapachu, który wydziela samoopalacz, kiedy się utlenia).
Produktem o zamyśle natychmiastowego, ale i zmywalnego przy pierwszej kąpieli brązu jest koloryzujący balsam do ciała z Lirene (dostępny TUTAJ). Stosuję go głównie do nóg, kiedy noszę krótkie spodenki. Daje ładny efekt brązu z perłową poświatą (a'la podkład do nóg), ale niestety brudzi. Po aplikacji poczekajcie chwilę przed założeniem ubrania. Po jednym wyjściu spodenki nadają się do prania (od wewnątrz są brązowe), ale jeżeli macie jakieś wielkie wyjście to czasem warto się poświęcić. Do rąk oraz dekoltu nie polecam - możecie zaliczyć małą, ubraniową katastrofę. Duży plus za piękny, świeży zapach, który się utrzymuje.
Ostatnim, bardzo pomysłowym produktem jest brązujący balsam do ciała pod prysznic od Lirene (dostępny TUTAJ). Na pewno jest to produkt innowacyjny, ale samo działanie jest raczej takie sobie. Aplikacja jest wygodna i wykonujemy ją przy okazji kąpieli pod prysznicem. Na początku żel ładnie pachnie, ale po jakiejś godzinie od umycia pojawia się charakterystyczny zapach samoopalacza. Na efekty trzeba też długo czekać, lekką opaleniznę widać dopiero po kilku dniach. Nie jest to raczej warte zachodu, wolę szybsze rozwiązania. Produkt co prawda nie robi smug i bardzo równomiernie opala, ale jak dla mnie za wolno.
Ja często używam produktów samoopalających, a Wy?
Spodobały Wam się produkty z serii Lirene Bronze Collection?
niestety olejek mimo fajnych właściwości, zapachu i dobrego działania ma beznadziejne opakowanie, strasznie brudzi i rozlewa się niestety. Mało praktyczny, musiałam go nosić w oddzielnej torebce :/
OdpowiedzUsuńZnam brązujący balsam... Siostra sobie chwali.
OdpowiedzUsuńJa jednak nie lubię stosować tego typu produktów :)
najbardziej z tych produktów podeszła mi pianka :)
OdpowiedzUsuńBalsam pod prysznic moim zdaniem jest zupełnie nie udany. Nie widać żadnych efektów. Z samoopalaczy ja najbardziej lubię Sun Ozon z Rossmanna w wersji ciemniejszej - szybciej widać efekty. Polecam aplikację przez mieszanie 1:1 ze zwykłym mleczkiem, którego używamy na co dzień. Nie ma żadnych smug! :)
OdpowiedzUsuńTen olejek wygląda zachęcająco, ale w tym roku chyba odpuszczę, mam jeszcze masło kakaowe z Ziaji :) Mam ten balsam pod prysznic- rzeczywiście efektu wow nie ma, ale lekko moja skóra nabrała koloru. Uwazam, że zapach jest ładny jak na produkt samoopalający :)
OdpowiedzUsuńJa nic samoopalajacego nie używam:) polubiłam swoją bladość:)
OdpowiedzUsuńNie używam takich produktów, jednak może kiedyś się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńmiałam ochotę kupić ten balsam pod prysznic ale skoro piszesz, że to nie rewelacja to odpuszczam
OdpowiedzUsuń